Żelowice, niewielka miejscowość w powiecie strzelińskim, choć niezbyt często przyciąga uwagę zwiedzających, chlubi się zabytkami i pamiątkami przeszłości związanej z wydarzeniami, które mogłyby się stać tematem najbardziej frapujących opowieści.
Największą tajemnicę skrywa Kapliczna Góra, zwana dawniej Maślaną, na której w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XIX w. hrabia Rudolf von Stillfried Rattonitz wzniósł kościół jako mauzoleum poświęcone pamięci jego trzeciej żony Karoliny z domu von Mettich und Mohr.
Rudolf urodził się w Jeleniej Górze, otrzymał staranne wykształcenie a następnie rozwinął karierę na dworze Hohenzollernów. Długo można by wymieniać nadane mu tytuły i godności, a także znakomite towarzystwa i organizacje, do których należał. Był królewskim archiwistą i człowiekiem ogromnej pasji historycznej.
Nad życiem prywatnym Rudolfa rozciągała się ponura passa. Karolina była już trzecią jego małżonką. Dwie wcześniejsze odeszły przedwcześnie. Udane małżeństwo z Marią z domu von Köckritz und Friedland przerwała jej śmierć w 1837 r. Dwa lata później Rudolf ożenił się z Marią Gabrielą z domu Wallis von Carrighmain. Małżeństwo to było jednak nieszczęśliwe. Na domiar złego zmarł w wieku chłopięcym ich syn Rudolf. W 1858 r. zmarła także Maria Gabriela.
Półtora roku po jej śmierci Rudolf ożenił się po raz trzeci, z Karoliną z domu von Mettich und Mohr. Związek ten był udany. Para zamieszkała w pałacu w Żelowicach, który Karolina odziedziczyła po swych przybranych rodzicach, Henryku von Mettich i Mari Annie z domu von Saurma-Jeltsch. Jeszcze przed zawarciem ślubu Karolina, mając świadomość poważnego stanu swego zdrowia powierzyła Rudolfowi sprawę budowy kościoła na Maślanej Górze, który, zgodnie z jej wolą, miał stać się także miejscem pochówku jej przybranych rodziców, jej pierwszego męża Michaela Gideona von Wimmersberg oraz jej samej. Karolina zmarła w 1865 r. w Berlinie i została tymczasowo pochowana w tamtejszej świątyni św. Jadwigi. Rudolf zaś przystąpił do budowy kościoła w Żelowicach. Realizując wolę swej zmarłej małżonki, by świątynia nie tylko nosiła charakter katolickiego domu modlitwy ale też arystokratycznego miejsca pochówku, ozdobił on jej wnętrze płytami nagrobnymi upamiętniającymi przodków Stillfriedów i Mettich a także rodów z nimi spokrewnionych i spowinowaconych, które zlecił przewieźć do Żelowic z okolicznych świątyń. W 1868 r. prochy Karoliny zostały przewiezione do Żelowic i uroczyście tam pochowane. Rudolf zmarł w 1882 r. i spoczął obok swej trzeciej żony.
Wiele można by pisać o tej świątyni, o wspaniałych płytach nagrobnych, które ją zdobią, wreszcie o samej Karolinie.. W Archiwum Państwowym we Wrocławiu przechowywane są interesujące materiały, między innymi jej testament, opis jej choroby i śmierci, pogrzebu w Berlinie i ponownego pochówku w Żelowicach, a także morze listów kondolencyjnych, które napisano na okoliczność jej śmierci. Kartkując obwite materiały dotyczące Karoliny uderza brak archiwaliów, które dotyczyłyby śmierci i pogrzebu Rudolfa. Znalazłam jedynie odpis z testamentu, lakoniczne wzmianki w rachunkach związanych z pogrzebem i dwa nekrologi w niemieckich gazetach. Tyle. Ani jednego listu kondolencyjnego. W Archiwum nie ma także żadnych materiałów, które dotyczyłyby uroczystości żałobnych. Rozwiązanie zagadki zagadki pozornie mogłoby być proste. Spadkobiercą majątku w Żelowicach i pobliskim Strachowie został Paul, syn Rudolfa i Marii Gabrieli. Paul zrobił karierę wojskową. Szybko jednak podupadł na zdrowiu. W wieku trzydziestu czterech lat opuścił armię i jakiś czas później wraz z rodziną wyjechał do Tyrolu. Żelowice zaś oddał w dzierżawę. Jest więc wysoce prawdopodobne, że wywiózł ze sobą część archiwum rodowego, w tym dokumenty po swym ojcu. Z testamentu Paula, spisanego w 1910 r. w Meranie, dowiadujemy się między innymi, że był on w posiadaniu cennej biżuterii przekazanej mu przez ojca. Niewykluczone zatem, że wraz ze złotem i brylantami wywiózł także ważniejsze ważniejsze dla siebie dokumenty i archiwalia. Mogły one jednak także zostać w Żelowicach i dostać się w niepowołane ręce. Archiwalia bowiem znajdowały się w Żelowicach do 1947 r., kiedy to zostały przewiezione do Archiwum Państwowego we Wrocławiu. Jest wreszcie trzecia możliwość. Rudolf miał jeszcze dwóch synów z pierwszego małżeństwa z Marią von Köckritz und Friedland, Jerzego i Henryka. Ten ostatni odziedziczył majątek w Bukowinie Bobrzańskiej a także część rodzinnych pamiątek. Tam także znajdowało się archiwum rodowe.
Nie na tym jednak koniec niewyjaśnionych spraw związanych ze śmiercią Rudolfa. Pojechałam po raz kolejny do Żelowic, by przyjrzeć się dokładnie świątyni w poszukiwaniu inskrypcji poświęconych pamięci Rudolfa. Nie znalazłam tam żadnego, choćby najskromniejszego epitafium, które upamiętniałoby go. Na jednym ze stopniów prezbiterium widnieje napis, który powstał jeszcze za życia Rudolfa: „Hoc sacellum Santae Crucis supra sepulturam uxoris optimae aedificare curavit Rudolphus Stillfried MDCCCLXV.” I to tyle.. Dlaczego spadkobiercy Rudolfa nie zadbali o to, by uczcić jego pamięć? Czy Paul mógł czuć żal z powodu nieudanego małżeństwa swych rodziców? Czy mógł czuć się obco w Żelowicach, dokąd nie długo po śmierci jego matki, Marii Gabrieli, zawitał Rudolf..?
Dodaj komentarz